Każdego roku czekam z utęsknieniem na wspaniałe świeże truskawki. Jest w moim domu taki okres, kilka dni, kiedy pachnie wszędzie właśnie truskawkami. Na gazie na maleńkim ogniu smażą się konfitury truskawkowe, na stole stoi truskawkowy kompot, z piekarnika wyjmuję ciasto z truskawkami i wyliczać można by było jeszcze długo, bo truskawki uwielbiam pasjami i rokrocznie chcę wykorzystać cały ten czas kiedy są najsmaczniejsze, najbardziej czerwone, najcudowniejsze. Zaczynam od ciasta, ale szykujcie się na duuuużo więcej... z truskawek i z truskawkami oczywiście:)
Przepis na brytfankę o średnicy 26 cm.
Składniki:
4 jajka
400 g mąki
250 g cukru
1 łyżka octu jabłkowego
50 ml wody
szczypta soli
2 płaskie łyzeczki sody oczyszczonej
250/300 g truskawek
Oddzielamy żółtka od białek, z białek ze szczypta soli ubijamy pianę. Nadal ubijając dodajemy powoli żółtka (po jednym). Dolewamy wodę i ocet. Nadal ubijamy na małych obrotach miksera. Ubijamy. Wsypujemy powoli cukier, mąkę, sodę oczyszczoną. Kiedy wszystkie składniki się połączą wylewamy ciasto na posmarowana tłuszczem i obsypana bułką tarta blaszkę. Układamy na wierzchu owoce. (Umyte i dokładnie osuszone, najlepiej w dość małych kawałkach, żeby za głęboko nie zapadły się w ciasto, jeśli wpadną do środka, też w sumie nic nie szkodzi:)) Wkładamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 170 stopni na 40 do45 minut. Posypujemy cukrem pudrem, gotowe:)
Patrzę na uśmiech mojego dziecka rano, na jej malutkie dłonie, którymi chwyta moją dłoń. Uśmiecham się do niej i całuje małe paluszki. Czekamy na Babcię i Dziadka. Idziemy na spacer do parku, rozmawiamy, żartujemy. Cieszymy się tym, że mamy siebie, że mimo tego że czasem ciężko nam razem, to bez siebie jeszcze gorzej. Wracamy do domu zjeść obiad i posiedzieć trochę w ogrodzie. Ogród kwitnie na różowo i choć pogoda nas nie rozpieszcza, radość daje nam to, że przynajmniej nie pada deszcz.
Cieszymy się, że jesteśmy razem, bo razem życie smakuje nam lepiej.
Porcja dla 4 osób
Składniki:
2 podwójne filety z piersi kurczaka
Pęczek świeżego szpinaku (około 200 g)
2 ząbki czosnku
pół łyżeczki soli
1/2 litra bulionu warzywnego (można ugotować go samemu z warzyw używanych do gotowania rosołu)
4 małe oscypki
2 łyżki masła
około 30 wykałaczek
Filety z kurczaka czyścimy, przecinamy na pół, tak żeby uzyskać 4 porcje mięsa. Każdą pierś przecinamy na pół wzdłuż, tak żeby utworzyły się sakiewki. Szpinak myjemy dokładnie, odcinamy liście i wrzucamy na patelnię na roztopione masło (1 łyżka), delikatnie solimy, dodajemy czosnek wyciśnięty przez praskę. Szpinak będzie gotowy kiedy woda, która z niego wypłynie zostanie zredukowana do zera. Piersi z kurczaka nacieramy solą, faszerujemy szpinakiem i pokrojonym na paseczki oscypkiem. Wkładamy do środka odrobinę masła. Za pomocą wykałaczek zamykamy szczelnie sakiewki. Nafaszerowane piersi wkładamy do brytfanki i zalewamy do połowy ich wysokości bulionem. Wkładamy do piekarnika na około 35 minut. W połowie czasu pieczenia, obracamy sakiewki na drugą stronę. Po upieczeniu wyciągamy wszystkie wykałaczki. Podajemy ze świeżymi warzywami, ziemniaczkami, pokrojone na talarki, polane roztopionym masłem, albo czekamy aż ostygną i kroimy na cienkie plasterki i serwujemy jako dodatek mięsny do kanapek. Smacznego.
Schowane w metalowym pudełeczku, wyłożonym miękką serwetką, leżą na ostatniej półce w chłodnym (nawet w lecie) zakątku spiżarni. Czekają na zły nastrój mojego męża, albo na herbatę z przyjaciółką. Ich smak przywodzi na myśl złote słoneczne promienie lata, i jego owoce czerwone, soczyste, kwaśne...lato w zimie? Nie ma sprawy. Lato wiosną? Nic trudnego:)
Porcja na 12-14 pralinek
Składniki:
200 g czekolady mlecznej
40 g czekolady gorzkiej (70% kakao)
25 ml śmietanki UHT 30%
łyżka miodu
30 g miękkiego masła
50 g malin (ja użyłam mrożonych)
szczypta soli
kakao do obsypania pralinek
Śmietankę zagotowujemy z miodem i przetartymi przez sitko (rozmrożonymi jeśli używamy mrożonych) malinami. Dodajemy połamaną na kostki czekoladę, mieszamy i czekamy aż całkowicie się rozpuści. Do masy dodajemy masło i sól, bardzo dokładnie mieszamy. Czekamy, aż masa wystygnie i wstawiamy do lodówki do całkowitego zastygnięcia. Po zastygnięciu dzielimy masę na równe porcje i formujemy z nich małe kuleczki. Kuleczki obtaczamy w kakao i ponownie wkładamy do lodówki na pół godziny. Przechowujemy w chłodnym miejscu. Gotowe:)
Znowu pachnie ciepłem i słońcem, znowu maj i konwalie kwitną i znowu moje urodziny i pierwsze urodziny mojej córki. Majowa córka i majowa matka mają błękit w oczach i róż na policzkach. Włosy w kolorze dojrzałego zboża wiążą nad karkiem, albo splatają w warkocze i czekają na swoje święto... Cieszę się córeczko, że jesteś.
Przepis zaczerpnięty z kuchni Lidla
Porcja dla 4 osób
Składniki:
mus malinowy:
100 g świeżych lub mrożonych malin
15 g cukru pudru
3 g żelatyny plus 20 ml wody
mus czekoladowy:
200 ml śmietanki UHT 30%
2 żółtka
50 g czekolady mlecznej
50 g czekolady deserowej
dekoracja kakao, świeże owoce
Mus malinowy:
Żelatynę moczymy w wodzie. Maliny (rozmrażamy jeśli używamy mrożonych) mieszamy z cukrem i miksujemy. Namoczoną żelatynę rozpuszczamy podgrzewając powoli w rondelku cały czas mieszając. Rozpuszczoną żelatynę łączymy z malinami . Tak przygotowany mus wlewamy do pucharków.
Mus czekoladowy:
Dobrze schłodzoną śmietankę ubijamy. W osobnym naczyniu ubijamy żółtka. Czekolady łączymy ze sobą i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Potem ubitą śmietankę mieszamy delikatnie z żółtkami i z nieco ostudzoną czekoladą. Tak przygotowaną masą zalewamy maliny w pucharkach. Deser wkładamy do lodówki na 30 minut. przed podaniem posypujemy kakao i świeżymi owocami. Smacznego:)
Pomału nadchodzi czas przewagi warzyw nad wszelakim innym pożywieniem, dlaczego? Dlatego, że warzywa zaczynają być znowu przepyszne. Nie wiem czy jest wśród moich znajomych choćby jedna osoba, która nie wspomina z dzieciństwa "nowych" ziemniaczków posypanych obficie szczypiorkiem, koperkiem, polanych roztopionych masłem, popijanych zimnym kefirem. Jadło się je z głębokiego talerza przeznaczonego zazwyczaj na zupę. Siedzieliśmy na schodach przed domem. Talerz spoczywał na opalonych kolanach, a na stopniu stał zazwyczaj kubek z kefirem. Jedliśmy szybko, bo czekała na nas zabawa, rower, skakanka, klasy narysowane na asfalcie. Z tych ciepłych miesięcy najbardziej lubię maj. To taka miła zapowiedz tego co będzie, nocnych kąpieli w jeziorze, pysznych papierówek, soczystych czereśni, uśmiechów, spotkań, dobrego wina wieczorami...
Chłodnik z botwinki z miętą
Porcja dla 4 osób
Składniki:
1 duży pęczek botwinki (razem z buraczkami)
1 średniej wielkości ogórek (200 g)
1 pęczek rzodkiewki
pół dużego pęczka szczypiorku
200 ml gęstego jogurtu greckiego
200 ml maślanki naturalnej
100 ml bulionu warzywnego
świeżo zmielony pieprz
sól do smaku
garść drobno posiekanej mięty (świeżej)
4 jajka ugotowane na twardo
Botwinkę myjemy dokładnie, kroimy drobno. Buraczki kroimy w malutkie, cienki plasterki. Botwinkę i buraczki zalewamy małą ilością wody, tak, żeby płyn ledwie przykrył warzywa. Botwinkę gotujemy, od momentu zagotowania wody, około 10 minut. Pozostawiamy do wystygnięcia. ogórek obieramy kroimy w cienkie plasterki, a później na ćwiartki. Rzodkiewkę myjemy, kroimy w plasterki. Szczypiorek drobno siekamy. Miętę myjemy, kroimy drobno. Gotujemy wywar warzywny. Studzimy go. Do maślanki i jogurtu, dodajemy bulion warzywny. Mieszamy. Botwinki nie odcedzamy całkowicie, zostawiamy część płynu, mniej więcej połowę. Botwinkę z pozostałą wodą wlewamy do tego samego naczynia co maślankę z jogurtem i bulionem. Całość mieszamy, dodajemy pokrojone ogórki, rzodkiewkę, szczypiorek, miętę. Przyprawiamy do smaku. jeszcze raz mieszamy. Całość wstawiamy do lodówki na około 2 godziny. Jajka gotujemy na twardo, obieramy, kroimy na ćwiartki. Chłodnik podajemy z mocno schłodzony, z jajkiem. Smacznego.